Strona główna / Artykuły / wydarzenia / Przemoc i cierpienie w tomaszowskich domach

Wydarzenia

  • 0

Przemoc i cierpienie w tomaszowskich domach

Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem przypada na dni od 18 do 24 lutego. Tymczasem każdego dnia, o każdej porze roku, tysiące osób doświadcza przemocy – przeważnie we własnym domu. Wśród ofiar są głównie kobiety. Przemoc dotyka też dzieci, a z podwórek przeniosła się do sieci.

image

 

Przemoc może dotknąć każdego

 Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem to kolejna edycja akcji koordynowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Związana jest z ustanowieniem dnia 22 lutego Dniem Ofiar Przestępstw. W ramach akcji w Komendzie Powiatowej Policji w Tomaszowie dyżurują funkcjonariusze, do których mogą zgłosić się osoby pokrzywdzone czy inne potrzebujące pomocy w tym temacie. Większość nie zgłosi się jednak nigdy, bo strach przed oprawcą czy lęk przed pokazaniem innej osobie swoich cierpień bywa większy. Wśród nich są takie, o których nikt by nie pomyślał, że są ofiarami przemocy - wykształcone, na pozór uśmiechnięte, radzące sobie w życiu, a wciąż panuje sporo stereotypów, iż przemoc występuje głównie w tzw. patologicznych środowiskach. W związku z tym, że od lat piszę o problemie przemocy domowej, zaufała mi już kolejna tomaszowianka, która zgodziła się opowiedzieć mi swoją historię. Zmieniłam w niej tylko parę faktów, na jej prośbę, bo ona mimo tego, że już w zasadzie uwolniła się od swojego sprawcy przemocy, nadal ma przed nim pewien lęk.

Krzyczał, rozwalał meble, rzucał nożami

Beata (imię na prośbę zostało zmienione) długo była sama, bo zajmowała się zdobywaniem wykształcenia, kolejnych kwalifikacji, kariery. Kiedy w końcu się zakochała, przymknęła nawet oko na to, że jej wybranek ma niższe wykształcenie od niej i niższe zarobki. Nie było to dla niej ważne. On traktował ją jak księżniczkę. Przynajmniej na początku. Były kwiaty, romantyczne kolacje, wspólne wycieczki i długie rozmowy. Znajomi i rodzina Beaty także go polubili, bo on po prostu był czarujący. Z czasem tylko bez powodu zaczął mieć nerwy, wpadać w szał, np. o to, że... nie mógł znaleźć swoich skarpetek lub przez to, że zaspał (więc to była jej wina). Potem przepraszał i był miły. Pojawiło się dziecko, wymarzony syn, ale wymarzony partner przestał być idealny. Był zazdrosny o dziecko, o uwagę mu poświęcaną. Denerwował się, że jego kobieta jest niewyspana i zmęczona, choć sam do syna nigdy nie wstał w nocy. Paradował za to po ulicach z wózkiem zawsze uśmiechnięty i każdy uważał go za świetnego ojca. A on w szale rozwalał meble, straszył ją, że się zabije, rzucał sztućcami, po pijaku wsiadał do jej auta i mówił, że nie wróci. W nerwach rwał na niej ubranie, krzyczał, że obiad jest za późno, a sam nigdy niczego nie ugotował. - Najgorsza była ta przemoc psychiczna, uderzył mnie fizycznie parę razy, a psychicznie gnębił latami. Mówił, że gdyby nie on, nikt by mnie nie chciał, że może mieć każdą, że powinnam się cieszyć, że mnie wybrał - opowiada Beata. Przy innych był jak do rany przyłóż, chwalił ją i prawił komplementy. Kiedy trafiła do szpitala, jako jedyny z mężów i partnerów przynosił kwiaty. Ale w domu piekło było coraz większe. Nerwy o wszystko i o nic, straszenie, grożenie, szarpanie, wykręcanie rąk, ośmieszanie, wyganianie z domu, zabieranie pieniędzy. Raz całą rękę miała w sinikach, ktoś to zauważył, kiedy szła z wózkiem. - Ta znajoma zapytała, co mi się stało. Powiedziałam, że się gdzieś uderzyłam. Czułam, że mi nie wierzy, strasznie się wstydziłam - wspomina nasza rozmówczyni.

Podczas awantur musiała w ciąży, a potem z małym dzieckiem uciekać z domu. Nawet w mróz. On nigdy za nią nie poszedł. Ona bała się wracać, bo jak wracała, nie było przeprosin, tylko dalsze krzyki i wyzwiska. Myślała o założeniu zamka w drzwiach w sypialni, by mogła tam się skryć z dzieckiem, kiedy on szaleje. Podczas awantur chowali się tam, zasłaniając drzwi mniejszymi meblami. - Czasem awantury trwały cały weekend, po którym ciężko było mi dojść w ogóle do siebie, czasem trwały już cały tydzień z przerwą na pójście do pracy - mówi kobieta.

Bałam się zadzwonić na policję

Stwierdziła, że nie chce tak żyć i nie chce, by syn wychowywał się w atmosferze strachu i ciągłych krzykach. Wielokrotnie kazała się partnerowi wyprowadzić, ale on nie chciał. Mówił, że kocha i nigdy nie pozwoli jej odejść. Że jak go zostawi, to ją zniszczy. Wiele razy chciała wezwać policję, ale się bała. - Wstydziłam się, że ja, osoba na stanowisku, mam takiego partnera, taką sytuację. Bałam się pokazać, jak naprawdę żyję, tak jakbym ja była winna, a przecież winien był ktoś inny - zwierza nam się kobieta. Przyszedł jednak taki dzień, że strach przed partnerem osiągnął już apogeum i w końcu odważyła się zadzwonić na policję. - Policjanci mi pomogli, nie powiem, bo on się wyprowadził, przestraszył się ich - wspomina Beata. - Ale nigdy nie zapomnę tego, że jeden z funkcjonariuszy traktował tę sytuację, moim zdaniem, lekceważąco. Powiedział: "wie pani, w każdym związku zdarzają się gorsze momenty, kłótnie". A ja byłam przecież przez niego wrakiem człowieka. Myślę, że jak się krew nie leje, nie ma siniaków, to właśnie dużo osób myśli, że nic takiego się nie stało. Nawet policjanci - mówi nasza czytelniczka. Nigdy nie zapomni też postawy drugiego funkcjonariusza. - On powiedział mi, że muszę skończyć ten związek, że muszę walczyć o siebie i dziecko, bo może się stać coś jeszcze gorszego. Wykazał się dużą empatią i zrozumieniem - dodaje.

Potem nastały ciężkie chwile, walka o godność, walka z byłym partnerem, który właśnie po rozstaniu jeszcze bardziej chciał ją zniszczyć i miał w tym pomoc swoich rodziców.  - Wymyślali jakieś historie i straszyli, że napiszą o nich anonimowo do mojej pracy. Chcieli mnie złamać psychicznie na każdym polu, ale im się to nie udało - wspomina Beata. - Przeszłam przez piekło, ale wiem, że odchodząc, podjęłam najlepszą decyzję w życiu. Dałam sobie i synowi spokojny i bezpieczny dom - dodaje.

To nadal temat tabu

Takich sytuacji jest w Tomaszowie mnóstwo. W innych kobiety doświadczają jeszcze przemocy fizycznej. W siniakach, w poniżeniu, w gwałtach i wielkiej krzywdzie potrafią żyć latami, bo jak powiedział nam kierownik Rewiru Dzielnicowych w Komendzie Powiatowej Policji w Tomaszowie, u ofiar często występuje tzw. syndrom sztokholmski, czyli przywiązanie do sprawcy przemocy. Występuje on tam, gdzie np. jest zależność finansowa czy mieszkaniowa od sprawcy. Ludzie boją się, że ci sprawcy pójdą np. do więzienia, a oni zostaną sami. Policjanci zwracają też uwagę na to, że pomimo różnych kampanii społecznych i ogólnego wzrostu świadomości na temat przemocy domowej, to jest wciąż tabu. Ludzie boją się o tym mówić, nadal wiele spraw wychodzi na jaw dopiero w trakcie działań i w wyniku ustaleń policji czy innych służb. Problemem są także postawy sąsiadów czy krewnych. Ludzie udają, że nie słyszą aktów przemocy, udają, że nie widzą czyichś siniaków i nie reagują, bo wciąż panuje mit, żeby nie wtrącać się w cudze sprawy. Nie chcą też zeznawać, chodzić po sądach ani nawet zadzwonić anonimowo, choć oczywiście takie telefony się również zdarzają.

Pandemia, wojna, strach i agresja

Czasem dochodzi do założenia tzw. Niebieskiej Karty. W 2020 roku tomaszowscy policjanci założyli i prowadzili łącznie 150 Niebieskich Kart, w 2021 roku 141, a w 2022 założonych zostało już 11 Niebieskich Kart świadczących o podejrzeniu stosowania przemocy wobec domowników. Pandemia, zdaniem policji, nie wpływa na wzrost przypadków przemocy, choć oczywiście większość nigdy nie wychodzi z obrębu czterech ścian.Wiadomo przecież, że obecna sytuacja nie sprzyja ludziom, że źle wpływa na psychikę i sam fakt częstszego przebywania ze sobą w domu eskaluje często konflikty, zwłaszcza gdy np. rodzina jest zamknięta ze sobą w mieszkaniu w bloku. Ludzie często nie wytrzymują napięcia związanego ze stresem i strachem. Boimy się nie tylko zachorowania i śmierci, ale także utraty pracy, konieczności zamknięcia firmy i obostrzeń. Teraz dodatkowo boimy się wojny. Część z tomaszowian radzi sobie z tym stresem samemu, inni chodzą do psychologa czy psychiatry, a jeszcze inni wyżywają się na bliskich.

Z podwórek do sieci

Oczywiście nie tylko funkcjonariusze policji są uprawnieni do założenia rodzinie Niebieskiej Karty. Podobne uprawnienia mają np. pracownicy socjalni MOPS-ów i GOPS-ów. - Każdorazowo policjanci podczas interwencji szacują ryzyko, na podstawie którego oceniają, czy zachodzi podejrzenie stosowania przemocy domowej. Gdy jest ku temu choć najmniejsza przesłanka, zostaje sporządzona Niebieska Karta, która daje sygnał właściwemu terenowo dzielnicowemu oraz członkom Zespołu Interdyscyplinarnego ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, że w danym domu, mieszkaniu może być stosowana przemoc - tłumaczy asp. sztab. Andrzej Klewin, p.o. kierownika Rewiru Dzielnicowych Wydziału Prewencji KPP. - Wdrażane są wówczas odpowiednie działania mające na celu przede wszystkim udzielenie wsparcia i pomocy ofierze bądź ofiarom przemocy, izolację od oprawcy, spowodowanie odpowiedzialności sprawcy, jak i pomoc jemu samemu, jeśli przemocowe zachowanie ma związek np. z uzależnieniem alkoholowym - dodaje. Gdy Niebieska Karta zakładana jest w rodzinie, gdzie są dzieci, jej kopia trafia do Zespołu ds. Nieletnich i Patologii w tomaszowskiej policji, gdzie na podstawie wywiadu analizuje się, czy zachodzi ryzyko stosowania przemocy wobec osoby nieletniej oraz czy może dochodzić do jej demoralizacji. - W ubiegłym roku odnotowano jeden taki przypadek, lecz istniało wówczas uzasadnione podejrzenie, że stosującą przemoc jest osoba nieletnia i stosuje ją wobec dorosłego rodzica - informuje st. asp. Grzegorz Stasiak, oficer prasowy KPP w Tomaszowie. Przemoc jest też wśród dzieci, choć policjanci twierdzą, że nie odnotowano wzrostu jej przypadków. Rocznie Zespół ds. Nieletnich i Patologii odnotowuje po kilka takich przypadków. Przemoc z podwórek przeniosła się do sieci. - Głównie rówieśnicze zachowania przemocowe dotyczą gróźb kierowanych drogą internetową - mówi st. asp. Grzegorz Stasiak. Często wykrywane są one w szkołach. Dzieci i młodzież potrafią  być w Internecie naprawdę bezwzględne. Same bądź w grupach szykanują i wyśmiewają rówieśników w mediach społecznościowych bądź wstawiają wulgarne i seksistowskie komentarze pod postami i zdjęciami dziewcząt, nie widząc jeszcze w tym nic niestosownego bądź będącego przejawem przemocy. Cóż, przykład idzie z domu i w dzisiejszych czasach - także z Internetu.

Newsletter

Powiadomimy cię o nowych artykułach pojawiających się na łamach naszego tygodnika.

Najnowsze artykuły

Tomkowski sołtysem Spały

Tomkowski sołtysem Spały

Bartosz Tomkowski, syn Zbigniewa - byłego wieloletniego dyrektora Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w Spale, został sołt…

Książka za książkę

Książka za książkę

Przeczytane książki zajmują ci miejsce na półce?

Bezpłatne pociągi dla uchodźców

Bezpłatne pociągi dla ucho…

Ukraińcy mogą korzystać za darmo z przewozów regionalnych (Polregio i Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej), jak również docią…

*Komentarz pokaże się po zatwierdzeniu przez administratora

Najnowsze komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował artykułu